fbpx

Gry planszowe — remedium na izolację

Dzięki doskonale zaopatrzonym obozowym games roomom, nasi uczestnicy dobrze znają nowoczesne gry planszowe. O tym, że planszówki szturmem wdarły się na rodzinne spotkania pisaliśmy też w artykule Czas z dzieckiem spędźcie na luzie 🧡. Dzisiaj Mateusz z Poszukiwaczy rozmawia o grach planszowych z prawdziwym ekspertem – Maciejem Jesionowskim z zaprzyjaźnionego z nami Rebel.pl, największego sklepu z planszówkami.

Kto gra w gry planszowe? Jakie tytuły są dzisiaj popularne? Jak tegoroczna izolacja wpłynęła na rynek? Czytajcie dalej!

Maciej Jesionowski — Rebel.pl

Mamy coraz więcej dużych, pięknych gier

MATEUSZ: Cześć! Cieszę się że mamy okazję porozmawiać trochę o grach planszowych. To tak na dobry początek – w co tam ostatnio dobrego zagrałeś?

MACIEJ: Ha! Z rzeczy ostatnich były takie dwa świetne tytuły. Pierwszy to Lords of Waterdeep, fantastyczna gra, arcydzieło, które wprost uwielbiam. A druga… grałem ostatnio we Władcę Pierścieni: Podróże przez Śródziemie. Wyszedł nowy dodatek i chciałem go wypróbować. A Ty w co ostatnio grałeś?

Wiesz co, w takiego totalnego klasyka od Adama Kałuży – w Drako. To nadal dobra gra jeden na jeden i fajnie było ją sobie przypomnieć. Ty z pewnością siedzisz raczej w nowościach –

No cóż, Władca Pierścieni ma już rok… ale tak, planszówka która ma rok dla wielu osób z pewnością jest nowością.

To prawda. W takim razie powiedz mi, co tam się ostatnio dzieje w planszówkowym świecie?

Nasza ostatnia sytuacja sprawiła, że gry imprezowe są raczej w odwrocie. Mówię tu o grach, które skłaniały nas do spotkań w większym gronie, na przykład w jakimś pubie, i które są nastawione na imprezową atmosferę. Tu rzeczywiście widać, że o ile imprezówki na 3-4 osoby w stylu Dixita wciąż działają, o tyle z tytułami “na wyjście w większym gronie” aktualnie jest nam nie po drodze.

Trend w grach planszowych jest za to taki, ze mamy coraz więcej dużych, droższych gier. Niedawno jeżeli myśleliśmy o tym, by kupić sobie grę, to liczyliśmy się z wydaniem 100-150 zł. Teraz nie ma problemu, by wydać 250-300 zł, oczywiście pod warunkiem, że gra jest odpowiedniej jakości. A powstaje mnóstwo gier planszowych z prześlicznymi ilustracjami, z fantastyczną fabułą w tle, z mnogością dodatków, małych decyzji czy figurek. To jest więc aktualny trend – coraz więcej osób kieruje się w stronę gier, które kiedyś trafiały raczej na Kickstartera. Nasze oczekiwania przesunęły się o poziom wyżej i w tym sektorze zaczęło pojawiać się coraz więcej tytułów.

Co się w takim razie wydarzyło pomiędzy graniem w chińczyka i Eurobusiness lata temu, a sytuacją którą opisujesz? Dzisiaj wielu graczy w gry planszowe jest gotowych na to, by zapłacić kilkaset złotych i poświęcić sporo czasu na przygotowanie się do gry i przeczytanie instrukcji dużego tytułu. Jak to się stało?

To są pewne kroki, które każdy przechodzi samodzielnie, ale w skali całego społeczeństwa są one raczej podobne.

Jeżeli grałem kiedyś w chińczyka, Monopoly czy starą Magię i Miecz, to sprawa wygląda mniej więcej w ten sposób, że o tych innych, nowych grach dowiem się przez przypadek – na imprezie, na spotkaniu w domu u znajomych czy na konwencie fantastyki. Okazuje się, że są takie gry jak Wsiąść do Pociągu, Osadnicy z Catanu czy Carcassonne i nadchodzi efekt wow! Odkrywam, że jest coś innego. Pionek nie rusza się po rzucie kostką, nie ma asów i dam, choć są tu karty.

Okazuje się, że planszówki są bardzo różnorodne, jest ich multum i dzięki temu dowiaduję się, co w nich lubię. Zaczynam więc grać i kupować gry określonego rodzaju, na przykład ekonomiczne albo strategiczne. Szukam i wybieram dobrze rokujące pozycje. To oznacza, że interesują mnie gry od mojego ulubionego czy znanego wydawcy, ale także te z ładnymi planszami i ciekawszymi rozwiązaniami. Siłą rzeczy są to nierzadko droższe tytuły – bo bardziej spersonalizowane.

Nie mogę się doczekać, by zagrać z dziećmi

To kto w takim razie gra dzisiaj w gry planszowe? Możesz mi odpowiedzieć, że każdy?

Tak, myślę, że to jest najlepsza odpowiedź. Wejdę teraz na Facebooka… i grupa Gry planszowe – największa na Facebooku – ma 44 000 członków. A przecież nie każdy jest fanem Monopoly na fejsie, choć wiele osób grało w Monopoly.

Bo jeżeli spojrzymy na granie w gry planszowe jako na sumę rozegranych godzin, to niekoniecznie jest tak, że to ci aktywni, udzielający się fani planszówek grają najwięcej. Mamy na przykład takie rodziny, które raz w tygodniu wyciągają sobie Dobble na piętnaście minut zabawy, ale takich rodzin są dziesiątki tysięcy. A osób, które uznają się za graczy hobbystów, jest stosunkowo mniej.

Kto jest w takim razie takim hobbystą gier planszowych? Bywasz na imprezach, targach czy eventach planszówkowych i możesz to obserwować. Czy dużo jest w tej grupie dzieci i młodzieży?

Dzieci i młodzież stanowią sporą jej grupę, ale z mojego doświadczenia nie największą. Najczęściej swoje hobbystyczne zainteresowanie grami przejawiają osoby w naszym wieku – około trzydziestki. Mają dzieci – albo nie – ale na pewno sami decydują o swoim budżecie. Widać to po tym, kto jeździ na eventy, wypowiada się w Internecie, robi zakupy czy kto oglądają filmy na YouTube. W każdym z tych miejsc widzimy, że nasza intuicja ma swoje osadzenie w rzeczywistości.

Co do młodzieży – to kiedyś problemem była dostępność tytułów. Sami wspominamy nasze czasy, gdzie na półkach sklepowych trudno było znaleźć jakąkolwiek ciekawszą planszówkę. Teraz natomiast tym aspektem mogą być wszędobylskie dystraktory i przyzwyczajenie do rozgrywki dostarczającej intensywnych wrażeń. Samemu zdarza mi się przeklikać wieczór w telefonie czy zatracić się w jakiejś grze sieciowej. Warto jednak sprawdzić jak wiele emocji oferują obecnie nowoczesny gry bez prądu, które pomimo braku efektów specjalnych nadrabiają bezpośrednim kontaktem i swoją fizycznością.

Swoją przygodę z grami planszowymi zaczynają też z pewnością dzieci tych trzydziestolatków-pasjonatów, prawda?

O właśnie! Tak, i to jest trend, który różnicuje to, co mieliśmy dziesięć czy piętnaście lat temu od tego, co jest teraz. Ty i ja graliśmy, a nasi rodzice mówili do nas „chyba za dużo grasz w te gry”. Teraz nie ma tej sytuacji. Bo Ty rozumiesz, że jeżeli Twoje dziecko gra w Fortnite’a i powie Ci, że nie może zapauzować gry online, to tak rzeczywiście jest. Ja mam jedno dziecko, a drugie w drodze i wygląda to tak, że nie mogę się doczekać, żeby grać z nimi w gry planszowe i RPG. To jest wspaniała rzecz.

Jeżeli rodzice są geekami, to ich dzieci będą naturalnie wchodziły w świat gier planszowych. Także skoro mówimy teraz, że mamy boom na gry planszowe, to co dopiero będzie wtedy, gdy nasze dzieci wyrosną w świecie z przekonaniem, że planszówki są świetne i nikt ich nie musi do tego przekonywać.

Siedząc w domu szukamy interakcji, więc planszówki są doskonałym wyborem

Co byś w takim razie poradził osobie, która chce wciągnąć swoją rodzinę w gry planszowe? Tak, żeby całą rodziną grali sobie razem?

Pierwsza kwestia to wybadać grunt i sprawdzić, co partnera czy partnerkę lub nasze dzieci interesuje. Czasami trzeba znaleźć taką małą wyrwę: interesującą nas tematykę, na przykład gry planszowe w klimatach Gry o Tron. U mnie w domu to jest Harry Potter – jeżeli chcę mieć gwarancję planszowego wieczoru z moją żoną, to wyciągam Harry Potter: Hogwarts Battle.

Druga kwestia – nie rzucać się od razu na głęboką wodę. W planszówki grają wszyscy, ale każda rozrywka ma swoje poziomy wtajemniczenia. Nie wszyscy muszą codziennie biegać, grać w piłkę i tak samo jest z planszówkami i trzeba to uszanować. W moim przypadku zarażanie znajomych czy rodziny wygląda tak, że jest jakieś spotkanie, na przykład z teściami. I mówię wtedy, że spędzimy to spotkanie inaczej niż zwykle, bo tym razem przynieśliśmy taką grę, która się wam na pewno spodoba.

Trzecia kwestia – planszowi zapaleńcy mają tendencję do ciągłego zmieniania gier. Jak już zagraliśmy dwa razy w Osadników z Catanu, to może czas już na coś nowego. Spokojnie – dajcie nowym grać. My we Wsiąść do Pociągu z teściem mamy rozegrane 230 godzin. I to wcale nie oznacza, że mój teść wszedł w inne gry planszowe. Ale w tę jedną grać uwielbia.

Na samym początku wspomniałeś, że imprezowe gry planszowe są w odwrocie ze względu na pandemię. A jak koronawirus wpłynął w ogóle na cały rynek planszówek? Rzuciliśmy się do stołów w domach czy zastój dotyczy całej branży?

Trzeba na to spojrzeć dwojako. Rzeczywiście firmy planszówkowe, takie jak nasz Rebel.pl czy inni wydawcy, generalnie widzą wzrost zainteresowania. Człowiek nie lubi pustki, więc siedząc w domu szukamy interakcji i planszówki są doskonałym wyborem w takiej sytuacji. Najprostsze, te bardziej skomplikowane, fabularne – to jest remedium na kwarantannowe skutki uboczne.

Ale to nie tak, że wszyscy się cieszą – jest i druga strona medalu. Aktualne czasy nie ułatwiają zapoznawania się z nowymi grami. Brakuje przede wszystkim wyjścia z domu. Wielu rodziców jeździ ze swoimi dziećmi na Pyrkon czy inne konwenty i tam mogłeś przypadkowo natknąć się na jakąś grę. Trochę trudniej o to w Internecie. Niewesoło również wygląda sytuacja z knajpami, które przyzwyczaiły swoich klientów do gier planszowych.

No i na koniec – planszówka to taka zabawa, którą jak już sobie kupimy, to ona będzie z nami przez lata. To przecież nie jest inwestycja na trzy partie. Mój tato ma pięć pudełek od ośmiu lat! Także jeżeli spodobają się wam planszówki, to jesteście w domu. One, w przeciwieństwie do gier komputerowych, nie mają swojego czasu trwania ze względu na przykład na postęp grafiki.

W Dungeons & Dragons wchodzimy na 100%

Wykorzystam ten wywiad, by zadać Ci dwa pytania o gry fabularne. Masz szansę, by pochwalić się waszymi planami wydawniczymi, bo Rebel.pl wydaje przecież Dungeons & Dragons, czyli największą grę fabularną na świecie. Co będzie się działo w najbliższym czasie?

Niedawno wydarzyła się premiera przygody do D&D – Klątwy Strahda. Będziemy więc publikować nowe rzeczy i materiały z tej przygody – na początku pojawiła się mapa. W najbliższym czasie dla fanów komputerowego Baldura mamy nie lada gratkę czyli Baldur’s Gate: Zstąpienie do Avernusa. Przygoda ta odbywa się pomiędzy wydarzeniami w drugiej i trzeciej części gry cRPG. W naszej wyobraźni odwiedzimy więc Wrota Baldura, Candlekeep czy… pierwszy krąg piekła.

Potem mamy Xanatara przewodnik po wszystkim, czyli jeden z najważniejszych podręczników dodatkowych z zasadami uzupełniającymi do gry. Później kolejną przygodę, Tchnienie Mroźnej Panny, nawiązanie do przygód w Icewind Dale. Tu przenosimy się do Dziesięciu Miast na mroźnej północy, gdzie musimy poradzić sobie także z morderczą pogodą. I na sam koniec – przyszły rok będzie trochę mechaniczny, bo chcemy żeby w Polsce grano na tych samych zasadach co na całym świecie – wydajemy Kociołek rozmaitości Tashy, gdzie mamy 192 strony zasad, tabelek losowych.

Dla fanów dedeków, kiedy ktoś już przeczytał podręczniki, zagrał kampanię czy dwie, te dwa podręczniki (Xanathar i Tasha) to są fantastyczne sprawy. Wybierasz to, co lubisz, dodajesz szczyptę modyfikacji i już grasz dokładnie tak, jak Ci się tylko wymarzy.

Ambitnie. Przekornie zatem zapytam – czy macie plany wejść w inne gry niż D&D? Konkurencja nie śpi i plany innych wydawnictw są bardzo szerokie.

Nie. My na sto procent wchodzimy w Dungeons & Dragons. Nasz pomysł jest taki, że zamiast wydać dużo gier, chcemy wydawać dużo dla jednego systemu. Bo D&D zasługuje na to, by jak najwięcej było do niego wydane i dużo się dookoła niego działo. I jeżeli spojrzeć na to pod kątem inwestycji czasu, to zdecydowanie wolimy poświęcić go na Dungeons & Dragons niż na dziesiątki systemów. Chociaż wcale nie wykluczamy, że kiedyś pojawi się coś jeszcze…

Dzięki Ci bardzo za ten wywiad i do zobaczenia przy planszówce!

[simple-author-box]